środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 21.

Siedząc samotnie w pokoju rozmyślałam nad tym ile jeszcze osób będę musiała skrzywdzić zanim moje życie wróci do normy. Moje rozważania przerwał dzwonek do drzwi.
- Lucy otwórz! Biorę prysznic! - krzyknęła Emma. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i skierowałam na dół. Otworzyłam drzwi i zamarłam. Przede mną stał Harry i co dziwne nie mierzył mnie jadowitym spojrzeniem tylko się uśmiechał. Gestem zaprosiłam go do środka po czym skierowaliśmy się do mojego pokoju. Zamknęłam za nami drzwi i usiadłam na fotelu znajdującym się obok łóżka.
- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam obojętnym tonem. Cały czas miałam przed oczami ta scenę w kuchni. Harrego próbującego siłą mnie pocałować.
- Chciałem przeprosić. Lucy ja wiem, że teraz musi być Ci bardzo trudno a ja zachowując się jak skończony idiota wcale nie pomagam. Ostatnio byłem wstawiony i nie za bardzo panowałem nad tym co robię. Na prawdę Cię przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. - zakończył swój monolog. Nie wiedziałam co powiedzieć. Część mnie pragnęła wybaczyć Harremy jednak coś we mnie mówiło żeby mu nie ufać. Siedziałam chwilę milcząc co chłopak prawdopodobnie uznał za odmowę wybaczenia bo bez słowa skierował sie w stronę wyjścia z pokoju.
- Harry zaczekaj! - wypaliłam nagle. Część mnie pragnąca mu wybaczyć wygrała wewnętrzną bitwę toczącą się we mnie. - Nie odchodź. Wybaczę Ci. Zaczniemy od nowa. Jakbyśmy dopiero się poznali. - uśmiechnęła m się. widać było, że się ucieszył. Resztę wieczoru spędziliśmy na luźnej rozmowie. Poznawałam go od nowa i szczerze mówiąc nie dziwię się sobie, że kiedyś się spotykaliśmy. Harry to na prawdę wspaniały chłopak. Jest uroczy jednak obecnie nasze relacje miały opierać się tylko i wyłącznie na przyjaźni.Nie miałam zamiaru pakować się w nic więcej. Miałam Liama, który był we mnie po uszy zakochany i to mi w pełni wystarczało mimo, że nie byłam pewna swoich uczuć do niego. Kiedy pożegnałam się z Hazzą było po dwudziestej trzeciej. Zignorowałam zdziwione spojrzenie Emmy rzucone w moją stronę i zamknęłam drzwi od pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w luźną koszulkę i szorty do spania i położyłam się do łóżka. To był zdecydowanie męczący dzień. Pomyślałam, że w końcu wszystko się układa. Może w końcu wszystkie moje problemy się rozwiążą. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odpłynęłam.

Następnego dnia.


Obudziłam się i pierwszą czynnością, którą wykonałam było zerknięcie na telefon w celu sprawdzenia godziny. Jedenasta. Cholera! Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do szafy żeby się ubrać. Zarzuciłam na siebie pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi pod rękę a włosy związałam w luźnego warkocza na bok. Zbiegłam na dół, powiedziałam tylko Emm, że wrócę po południu i wyszłam. Spieszyłam się na uczelnię gdyż miałam załatwić coś jeszcze związanego z moim rozpoczęciem nauki. Po 20 minutach szybkiego marszy byłam na miejscu. Okazało się, że musiałam po prostu podpisać jakieś dokumenty. Po wyjściu z budynku postanowiłam udać się do fryzjera. Tak. Postanowiłam wrócić do dawnego kolory włosów. Powoli, małymi kroczkami miałam zamiar odzyskać swoje poprzednie życie. Kiedy wyszłam z salony fryzjerskiego byłam bardzo zadowolona z efektu. Teraz w końcu przypominałam dziewczynę z tych wszystkich fotografii. Zerknęłam na zegarek. była czternasta. Kurde. O siedemnastej ma przyjść Liam a ja powinnam się jeszcze przygotować. Nie powiem cieszyłam się na to spotkanie jednak coś we mnie obawiało się, że coś pójdzie nie tak. Złapałam taksówkę i wróciłam do domu. Emmy nie było. Czyli jestem zdana sama na siebie. Wskoczyłam pod prysznic i szybko umyłam włosy brzoskwiniowym szamponem a ciało żelem pod prysznic o tym samym zapachu. Uwielbiałam gdy wokół mnie roztaczała się delikatna woń tychże owoców. Wyszłam z łazienki owinięta jedynie białym puchatym ręcznikiem i aż podskoczyłam. Na łóżku siedział Harry.
- Cholera! Hazza co ty tu robisz?! - krzyknęłam.
- Nie mogłem już wytrzymać w domu z Liamem. Ciągle tylko na wszystkich krzyczy. Denerwuje się dzisiejszym spotkaniem. A poza tym pomyślałem, że może przyda Ci się pomoc w doborze ubrań. Uwierz potrafię być całkiem dobrym stylistą. - powiedział zabawnie poruszając przy tym brwiami.
- Ale jak ty tu wszedłeś?
- Dzwoniłem, pukałem ale nikt nie otwierał a drzwi były otwarte. A teraz nie marudź mamy mało czasu. Trzeba Cię wszykować. - Wstał i podszedł do mojej szafy. Zaczął przeglądać wszystkie ubrania. Ja tymczasem wzięłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Chwilę później ubrana w różowy szlafrok w gwiazdki suszyłam włosy. Ciekawa byłam jak chłopak zareaguje na mój powrót do poprzedniego koloru. Wyszłam z łazienki a loczek oniemiał na mój widok. Stał przed szafą z ubraniami w ręku kompletnie bez ruchu.
- No nie patrz się tak na mnie! To krępujące! - powiedziałam oblana rumieńcem.
- Przepraszam Ale WOW! Zupełnie jakbyś tu była cały czas i nigdy nie wyjechała. To cudowne widzieć Cię taką jak dawniej. - prawił komplementy Harry.
- Dobrze już, skończ Haroldzie i pokaż lepiej co tam dla mnie przygotowałeś. - zgrabnie odbiegłam od tematu mojego wyjazdu. Pokazał mi zestaw, który znalazł u mnie w szafie. Niektóre elementy były prawdopodobnie sprzed wyjazdy bo nie przypominam sobie żebym miała coś takiego. Chłopak postanowił ubrać mnie w obcisłe rurki z ciemnego jeansu, kremową bluzkę na której był brązowy nadruk przedstawiający sowę i beżową marynarkę z wywijanymi na brązowo mankietami. Szczerze? Bardzo podobał mi się jego wybór. Był bardzo dziewczęcy i nie przesadnie elegancki.
- Dziękuję Harry! Jesteś genialny!
- Nie ma za co Lucy. Słuchaj, muszę już lecieć. Powodzenia na randce. - pożegnał się i wyszedł. Ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż, na który składał się tylko podkład i kilka pociągnięć tuszem po moich i tak długich rzęsach. Właśnie przeglądałam się w lusterku podziwiając efekt końcowy kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Pospiesznie zeszłam na dół i otworzyłam. Był to oczywiście Liam. Na powitanie pocałował mnie w policzek a ja oblałam się rumieńcem.
- Łał. Wyglądasz cudownie. Widzę, że zdecydowałaś się wrócić do naturalnego koloru włosów. Uwielbiam Cię taką. - uśmiechał się - Ale chodźmy już. Na początek zabieram Cię do kina a później w pewne bardzo fajne miejsce ale to niespodzianka. - Powiedział a ja wsunęłam na stopy beżowe balerkinki i wyszliśmy. Film był świetny. Liam idealnie trafił w mój gust. Kiedy wychodziliśmy z kina chłopak niepewnie złapał moją dłoń. Nie protestowałam. Szliśmy tak chodnikiem śmiejąc się i wygłupiając. W jego towarzystwie czułam się na prawdę świetnie. Nagle zamarłam w miejscu. Nie mogłam w to uwierzyć. Dlaczego właśnie dzisiaj?! Przede mną opierając się nonszalancko o swój samochód stał Nathaniel.







Taadam! Jest 21! Wiem, że się spóźniłam i na prawdę was przepraszam. W sumie to teraz powinnam się uczyć na sprawdzian z biologii, który piszę jutro ale przecież coś wam obiecałam.;) Swoją drogą kto wymyślił pisanie testów zaraz po świętach?!
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba.
Follow me on twitter @judytazielak

J.

5 komentarzy:

  1. Wow, ciekawe czego chce Nathaniel? Fajny odcinek:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie:)
    http://opko-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Koocham :3
    wikaa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział i czekam na kolejne ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś natknęłam się na twojego bloga, w ciągu kilku godzin go przeczytałam. Ucieszyłam się, że w końcu znalazłam opowiadanie z Liamem w roli głównej, bo zwykle spychany jest on na drugi plan. Tak czy siak muszę ci powiedzieć, że piszesz idealnie. Nie masz żadnych powtórzeń, świetnie opisujesz uczucia. Fabuła też jest fantastyczna, bardzo mocno utożsamiłam się z główną bohaterką.
    Z pewnością będę tu często zaglądać i komentować takie świetne rozdziały ;)

    pozdrawiam i również zapraszam do mnie one-direction-is-a-part-of-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Co?!? Nathaniel? .. boję się pomysłu Harrego :( . Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń